(…)
Widok z lupy wyraźny jest tylko przy blisko położonych obiektach. Tak samo z przeszłością: czas nieobecny opisywany w najdrobniejszych szczegółach wywołuje jedynie tęsknotę w jej najbardziej bolesnej odmianie: tęsknotę liryczną.
Wspomnienie paznokci, magdalenek, filiżanek i zmarszczek jest widzeniem samowystarczalnym: brak tutaj wnikliwości przyczyny i skutku. Zmarszczka pod prawym okiem jest rozkoszna sama w sobie, wzbudza prosty zachwyt (ach, moja zmarszczko): część nie wskazuje na całość (anty-synekdocha); zmarszczka nie zdradza ani wieku, ani złośliwości charakteru, jest tylko sobą: służy jedynie rozkoszy tęskniącego.
Tęsknota liryczna jest patrzeniem przez lupę na słońce: obraz rozmyty i prześwietlony, złudzenie przewagi obrazu powiększonego nad oddalonym. Dojść do przyczyny zapachu włosów M. to świętokradztwo w optyce tęsknoty lirycznej.
Charakterystyczne jest także widzenie kolażowe: M. staje się wtedy zbiorem arbitralnie dobranych szczegółów. Złączenie ze sobą wielu innorodnych detali, wyciętych kadrów pamięci daje efekt byle jakiego kolażu, zbioru obrazków z rozmaitych gazet, pozbawionych kontekstu wycinanek, które zebrane na jednej kartce wywołują charakterystyczne westchnienie, które nie domaga się zrozumienia.
Szczegóły przybierają najczęściej postać fotografii: M. pije kawę w niebieskiej sukience, podpiera głowę przy paleniu papierosów, podciąga kolana pod brodę, gdy się zamyśla, i tak dalej. Motywy te można wyliczyć, wpisać w tabelę albo zrobić z nich kolaż. Mają one znaczenie jedynie dla pamiętającego: są indywidualnym kodem egzystencjalnym, jaki powstaje po śmierci lub rozstaniu. Najczęściej prócz nich długo nie pojawia się żadna większa opowieść. Kod egzystencjalny tworzą obrazki, z których każde jest sprowadzalne do rozrzewnienia. Wtedy największym pragnieniem tęskniącego jest bliskość (chciałabym cię przytulić, chciałabym, żebyś tutaj była, itp.).
Obrazki tworzące kod egzystencjalny utrwalają się bardzo szybko i zazwyczaj nie pojawiają się nowe szczegóły, gdyż pamięć pracuje wtenczas jałowo: brak nowych bodźców mogących przemienić kolaż powoduje, że obrazki stają się kamieniami nie do ruszenia.
Dlatego świat tęskniącego tak łatwo staje się monotonny: pryzmat tęsknoty zamienia każdy obraz w rozrzewnienie i rozpala pragnienie bliskości. Z tego powodu ów świat podobny jest wizjom neoplatońskim: wszystko tam wychodzi od Jednego i w nim się zamyka, wielość z kolei jest tylko Jego hipostazą. Odtąd picie kawy przypomina tylko tamto picie kawy, pierwsze oznaki wiosny – tamtą wiosnę, i tak dalej.
Widzenie drobiazgowe traktuje szczegół pamięci jako autonomiczny twór świadczący o wyjątkowości wspomnienia. Nieistotny jest wtedy powód, następstwo czy bardziej ogólna cecha pamiętanego zdarzenia, ale złota rama, która okala pamięć i nadaje jej status autonomicznego (i wzniosłego) dzieła sztuki.
Zaklęty krąg powtórzenia: stałość motywów zamienia się w starą śpiewkę, wieczny powrót możliwy jest jedynie w tęsknocie.
Tęsknota liryczna zamyka się w pamięci wizualnej: bardzo łatwo przypomnieć sobie obrazek przedstawiający rozmowę z M. w kawiarni; nieco trudniej przytoczyć treść rozmowy (kolejność tematów, poszczególne słowa, momenty ciszy). Potęga tęsknoty lirycznej polega na nieśmiertelności impresji: szczegóły są zdawkowe, ale raz wyodrębnione z potoczystości życia, zapadają w pamięć liryczną już na zawsze, nie potrzebując notatnika.
Nieobecność nie jest jedynym źródłem tęsknoty: dopiero przywoływanie braku w pamięci (czyli: jego uobecnienie) sprawia, że czas zaczyna płynąć dwutorowo: tęsknota staje się podszewką teraźniejszości. Jest to myślenie beztreściowe (M., M., M.), a mimo to wciąż obecne, jako tło wszystkich teraźniejszych wydarzeń.
Tęsknota liryczna jest przeciwieństwem postawy roztrząsającej: nie ma tu miejsca na dociekania, pozostaje tylko pocztówka z tamtego świata, która mówi tylko: to było, to było – i tak w nieskończoność.
Myślenie tęskniące w swej formalności podobne jest tautologiom: bezzasadne jest pytać: co z tego wynika?, bo kochać M. znaczy kochać M. Jest to myślenie pozbawione punktu odniesienia, zamknięte i samozwrotne, jak krąg starej śpiewki nudne i mantrowe: M., M., M.: i wiadomo, że nic to nie wnosi, że o niczym nie mówi, jest jak A=A: niby oczywiste, ale co z tym dalej zrobić.
Znużenie powtarzalnością, której nie sposób uniknąć, irytacja płaskością własnych myśli – powoduje niezdolność do działania: wszystko, co nie jest tautologią tęsknoty wydaje się groźne i niepewne, a wszelkie poza nią wyjście traktowane jest jak zdrada. Nie można manifestować swojej radości, jeśli nie dotyczy ona M.; nie można zacząć pisać nie-o-M.: wewnętrzne zakazy i obwinianie się o zdradę, za którą nie sposób już potępiać, bo wszystko i tak skończone.
(…)
Olga Żyminkowska - studentka filozofii (UAM) oraz kuratorstwa (UAP). Jej prace publikowane były m.in. w "Iksie", "Bezkresie", "Helikopterze", a od niedawna jest także ilustratorką w magazynie "Tlen Literacki".